Duże zamieszanie wywołała ostatnia informacja płynąca od dominikanów z Katowic. W kościele Przemienienia Pańskiego, który pozostaje pod ich opieką, doszło do zniszczenia jednego z kluczowych elementów wyposażenia wnętrza. Jak zapewnia przeor tego zakonu, nie mamy do czynienia z przypadkiem profanacji, ale zdarzenie to wymaga jednak wprowadzenia pewnych restrykcji. Wierni muszą być przygotowani na ograniczenia w dostępie do świątyni poza czasem nabożeństw i instalację systemu alarmowego.
„Znajdujemy się w sytuacji, która wymusza na nas zmiany w organizacji modlitwy” – przyznają dominikanie. Możliwe, że niektóre osoby zauważyły, że ostatnio udostępnialiśmy całą przestrzeń kościelną do prywatnej medytacji. Naszym głównym celem było umożliwienie wiernym znalezienia miejsca dla siebie, gdzie mogliby skupić się na modlitwie w ciągu dnia. Niestety, po incydencie, który zdarzył się wczoraj i prowadził do uszkodzenia chrzcielnicy, musimy wrócić do poprzedniego modelu, ograniczając dostęp tylko do obszaru przy głównym wejściu. Pozostała przestrzeń będzie teraz zabezpieczona systemem alarmowym – tłumaczą bracia zakonni z klasztoru w Katowicach.
Postanowiono zainstalować nowy alarm w kościele, co tłumaczy przeor i proboszcz parafii, ojciec Maciej Soszyński. Zaznacza on, że nie można mówić o celowej, planowanej profanacji. Nagrania z monitoringu pokazują osobę, która w ciągu dnia przyszła do kościoła, przeglądała mszał i zapaliła świecę. Jest prawdopodobne, że ta osoba była pod wpływem jakichś substancji lub miała problemy psychiczne. W wyniku nieumiejętnego obchodzenia się z wyposażeniem kościoła doszło do uszkodzenia szklanej pokrywy chrzcielnicy. Najbardziej jednak boli ojca Macieja Soszyńskiego to, że musiał wrócić do ograniczania dostępu do świątyni poza czasem nabożeństw, aby zapewnić jej bezpieczeństwo.