W Katowicach zakończył się właśnie głośny proces przeciwko Tomaszowi Sz., znanemu w regionie zwolennikowi alternatywnych terapii. Sprawa wywołała wiele emocji wśród mieszkańców, szczególnie że dotyczyła tragedii dwóch kobiet, które zmarły po porzuceniu konwencjonalnego leczenia na rzecz niekonwencjonalnych metod oferowanych przez oskarżonego.
Niekonwencjonalne terapie pod lupą sądu
Tomasz Sz., przedstawiający się jako specjalista od terapii holistycznych, został oskarżony o poważne nadużycia. Według prokuratury, sugerował ciężko chorym kobietom, że ich dolegliwości wynikają nie z choroby nowotworowej, ale z obecności pasożytów i grzybów w organizmach. Obiecywał poprawę stanu zdrowia dzięki stosowaniu generatora plazmowego i specjalistycznych plastrów, co miało być alternatywą dla standardowej terapii medycznej. Brak udokumentowanych dowodów skuteczności tych metod budził poważne wątpliwości środowiska lekarskiego, jednak część pacjentek zdecydowała się na rezygnację z tradycyjnego leczenia na rzecz obietnic oskarżonego.
Tragedia rodzin ofiar
Rodziny zmarłych kobiet wystąpiły przed sądem, dzieląc się swoimi bolesnymi doświadczeniami. Anna i Eugeniusz G. z Milicza opowiadali o ostatnich miesiącach życia swojej córki Karoliny, która – wierząc w skuteczność niekonwencjonalnych terapii – oddaliła się od lekarzy i szpitala. Z ich relacji wynikało, że Tomasz Sz. miał zalecać unikanie konsultacji ze specjalistami i lekceważył symptomy poważnej choroby, co w konsekwencji doprowadziło do pogorszenia stanu zdrowia Karoliny. W momencie powrotu do medycyny konwencjonalnej możliwości ratunku już nie było.
Historia drugiej pacjentki: Urszula K.
Równie dramatyczne losy spotkały Urszulę K. z Katowic, u której zdiagnozowano nowotwór trzustki. Jej mąż, Wiesław K., szczegółowo opisywał przed sądem, jak cała rodzina pokładała nadzieję w nietypowej terapii i zainwestowała w nią wszystkie oszczędności. Generator plazmowy nie przyniósł żadnych efektów, a stan zdrowia Urszuli stale się pogarszał. Kobieta zmarła w przekonaniu, że alternatywna metoda pozwoli jej wrócić do zdrowia.
Sala rozpraw i emocje
Proces sądowy był naznaczony wieloma emocjonalnymi momentami. Bliscy zmarłych nie kryli rozżalenia i gniewu wobec Tomasza Sz., którego obwiniali o tragiczną śmierć swoich najbliższych. Oskarżony podkreślał, że nie diagnozował nowotworów, a jego działania miały polegać jedynie na analizie „częstotliwości patogenów”. Zapewniał również, że nie odradzał wizyt u lekarzy, jednak prokuratura nie dała wiary tym wyjaśnieniom.
Kluczowe argumenty prokuratury
Podczas procesu prokurator Jacek Kępa wskazywał, że postępowanie Tomasza Sz. było nie tylko nieetyczne i wprowadzające w błąd, ale także doprowadziło do utraty bezcennego czasu na leczenie nowotworów. Prokuratura argumentowała, że oskarżony powinien ponieść odpowiedzialność nie tylko za oszustwo i prowadzenie działalności medycznej bez uprawnień, ale również za nieumyślne spowodowanie śmierci. Wnioskowano o karę trzech lat pozbawienia wolności oraz zmianę kwalifikacji czynu.
Odpowiedź obrony i ostatnie oświadczenie oskarżonego
Obrończyni Tomasza Sz., Izabela Nowak, podkreślała, że jej klient nie wprowadzał pacjentek w błąd odnośnie charakteru terapii i nie namawiał ich do rezygnacji z leczenia szpitalnego. Jej zdaniem, działania oskarżonego nie powinny być traktowane jak praktyka lekarska, a jako wsparcie holistyczne, którego nie można zrównywać z odpowiedzialnością lekarza. Sam Tomasz Sz. w ostatnim słowie wyraził żal z powodu tragedii, ale podkreślił, że nie czuje się winny i uznaje zarzuty za niesprawiedliwe.
Czekając na finał procesu
Wyrok w tej sprawie ma zostać ogłoszony 30 września przez sędziego Tomasza Długosza. Dla rodzin ofiar oraz dla środowiska medycznego to sprawa, która może stanowić istotny precedens dotyczący granic działań niekonwencjonalnych terapeutów w Polsce. Wielu obserwatorów liczy na jasny sygnał, jakiego typu praktyki są niedopuszczalne w obliczu prawa i interesu pacjenta.