Był czas, gdy Ewunia była bliska śmierci, po tym jak z rąk potężnego mężczyzny o pseudonimie Cyklop doznała poważnych obrażeń wewnętrznych. Nieodzowne okazało się interwencja chirurgiczna, którą przeprowadziła czteroosobowa ekipa specjalistów z Kliniki Ginekologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach. Była małą, delikatną dziewczynką o zaledwie 11 lat, podczas gdy jej brutalny napastnik mierzył imponujące 185 cm wzrostu i był 25-letnim mężczyzną. W tamtą sobotnie popołudnie unosił się po osiedlu Nikiszowiec, nie będąc nikomu znany. Dawał się we znaki miejscowym dzieciom, które później wspominały o dziwnym wyglądzie jego oczu: „Jedno oko zezowało do środka, drugie było nieruchome”. To drugie oko było sztuczne. Mimo to, ten nieznajomy zauważył Ewę, stojącą obok swego starszego kuzyna.
Ewa była starannie utrzymaną dziewczynką, nie taką co to sprzeciwia się starszym. Cyklop podszedł do niej, twierdząc, że jest tu obcym i ma spotkanie ze znajomymi w barze, ale nie wie, gdzie się on znajduje. Czy mogliby mu pokazać drogę? Z grzeczności zgodzili się mu pomóc. Jednak kiedy dotarli do opuszczonych garaży przy dawnej lodowisku, Cyklop groził im nożem. Zmusił chłopca do seksualnej interakcji a następnie brutalnie zgwałcił małą Ewę. Obszar Nikiszowca nigdy wcześniej nie był świadkiem takiej brutalności wobec dziecka.
„To było dzikie zwierzę” – komentowała jedna z katowickich policjantek, mająca dostęp do szczegółów tego ataku. „Dla policji jest sprawą honoru doprowadzenie tej bestii do sprawiedliwości”.
W końcu w kwietniu 2004 roku napastnik wpadł w sidła policji. Był tak zrozpaczony widząc funkcjonariuszy za drzwiami swojego mieszkania, że bez namysłu wyskoczył przez okno. Podczas ucieczki, ranił nożem nastolatka, który próbował go ścigać, zadając mu ciosy w plecy i rękę.